Salento 12 – o co tyle hałasu?

0
640
Rate this post

Pisałam już przy okazji artykułu o rustico, że ta właśnie salentyńska rozkosz podniebienia została mi dostarczona do domu w Warszawie, zanim jeszcze moja noga stanęła na półwyspie. Podobnie rzecz się miała z bardzo słynną południową marką ubraniową – Salento 12. No w sumie z tą różnicą że smak rustico doceniłam natychmiast (no ba! każdy by docenił!), natomiast nie do końca wiedziałam, jak zareagować na koszulkę (skądinąd gatunkowo dobrą, trafioną i rozmiarem, i stylem casual) w kolorze czerwonym z żółtym napisem Salento 12. Skąd taki akurat pomysł na prezent? Dlaczego te akurat kolory? A sam napis?

Moja koszulka reklamująca jeden z naszych Facebookowych konkursów

Skąd ta dwunastka?

No właśnie – dlaczego akurat dwanaście, a nie coś bardziej „okrągłego”, np. 10, 50 czy wręcz 100? Żeby to zrozumieć, należy zadać sobie bardziej podstawowe pytanie – retoryczne wręcz – a mianowicie: co Włosi (płci męskiej) lubią najbardziej? Otóż to – calcio. A ilu zawodników biega po boisku? Jedenastu – świetnie. Czym jednak by oni byli bez swoich kibiców, fanów, zwolenników zagrzewających ich do walki jak jeden mąż. No właśnie: jeden dodatkowy mąż, kolejny zawodnik, zbiorowy gracz – numer dwanaście. I zagadka rozwiązana. Kolory mojej koszulki – idąc tym samym, sportowym tropem – są też nierozerwalnie związane z piłką. Tą salentyńską, ma się rozumieć. Są to barwy U.S. Lecce, najbardziej hołubionej drużyny na półwyspie, aczkolwiek nie jest powiedziane, że wszystkie propozycje marki Salento 12 są właśnie w tych kolorach, o czym świadczyć może chociażby poniższe zdjęcie:

Salento 12Emanuele na promenadzie w Casalabate (LE).

Jedną z atrakcji turystycznych w Lecce był jeszcze do niedawna (tekst pisany nie oddaje rozczarowania i żalu zgromadzonych w tych trzech literach składających się na czas przeszły czasownika „być”; BYŁ, już nie jest!) sklep marki Salento 12 znajdujący się przy Piazza Mazzini. Ta-dam, mam nawet przed nim typowo turystyczne zdjęcie (sprzed sześciu lat):12

Niestety wraz z różnymi perturbacjami (ujmijmy to w ten sposób) w drużynie Lecce, jej sprzedażą przez poprzedniego właściciela, przestała istnieć – kultowa już – marka Salento 12. Sklepu mono-brand już nie ma (chlip, chlip), natomiast pojedyncze sztuki ubrań można jeszcze ewentualnie gdzieś dostać (o ile zostały w magazynach, ponieważ – póki co – produkcji zaniechano). Szkoda, bo były to naprawdę produkty bardzo dobrej jakości i niewytwarzane masowo (po kilka egzemplarzy z danego rozmiaru i koloru).

Tym bardziej się cieszę, że moje dziecko załapało się jeszcze na granatowy śliniaczek, ciemną bluzę z kapturem oraz uroczy letni kapelusik, naturalnie u nas przechodzące bez echa, ale w Salento wywołujące uśmiech i wielką pochwałę.