Każdy fan komiksu czuł zażenowanie po obejrzeniu ekranizacji przygód swojego ulubionego bohatera. Historie takie jak „Spawn”, „X-Men”, „Dardevil” czy teraz „Ghost Rider” to opowieści na naprawdę wysokim poziomie. Jednak wizyta w kinie nie pozostawiła złudzeń, że twórcom w produkcji przyświecał tylko jeden cel – kasa. Chcieli łatwo zarobić na tym co modne. Historie zawarte w komiksach były albo spłycone, albo całkowicie zmienione.
„Herosi” to serial, którego twórcy podchodzą z olbrzymim szacunkiem do komiksów i opowieści o superbohaterach. Co więcej, całość kręcona jest w konwencji rysunkowej historii, mimo, że producent Tim Kring przyznaje się do tego, że nigdy nie lubił komiksu, nie rozumiał zachwytu “bąbelkami z dialogiem”. Twórca serialu Herosi wykazał się jednak olbrzymim wyczuciem konwencji, niejako wrodzonym. I rzeczywiście, oglądając serial Herosi nietrudno wyobrazić sobie każdą kolejną scenę jako kadr z planszy komiksu.
Serial Herosi opowiada o grupce zwyczajnych ludzi, żyjących w różnych zakątkach świata, którzy odkrywają w sobie nadprzyrodzone zdolności. Zaden z nich nie zdaje sobie sprawy z tego jakie wyzwania przygotował dla niego los ale z czasem zaczyna do nich docierać jak wielką rolę przyjdzie im odegrać w przyszłości.
Spektrum postaci (”bestiariusz” – jak powiedzieliby fani fantasy) jest niezwykle interesujące – mamy kandydata do kongresu Stanów Zjednoczonych odkrywającego, że potrafi latać, niezniszczalną Cheerleaderkę z małego miasteczka w Teksasie, japońskiego fdana komiksów, który szlifuje zdolność teleportacji i podróży w czasie, mamy też artystę, który pod wpływem heroiny maluje przyszłość. Każda z tych postaci zmaga się z niedogodnościami jakie niesie posiadanie takich zdolności, starają się je ukrywać aby nie zostać zaszczutym przez otoczenie. Twórcy uzasadniają istnienie tych zdolności naturalnym procesem ewolucji gatunku ludzkiego, nie mamy więc spektakularnych scen w których w wyniku napromieniowania, czy jakiejkolwiek innej ingerencji zwykły człowiek staje się posiadaczem supermocy.
W serialu Herosi nie pojawiają się lateksowe trykoty, czerwone peleryny czy finezyjne maski superbohaterów, ale czuje się klimat obrazkowej historii. Warstwa fabularna została wzbogacona o historię hinduskiego genetyka, próbującego odnaleźć wszystkich wyewoluowanych ludzi, maniakalnego mordercę przejmującego zdolnoiści swoich ofiar i agentów tajnej organizacji, tzw “Firmy”, przeprowadzającej eksperymenty na bohaterach.
W porównaniu z hollywódzkimi albo cukierkowymi albo epatującymi przemocą i efektami specjalnymi ekranizacjami komiksów, całość prezentuje się jako poważny dramat science-fiction. Twórcy z powagą i ostrożnością podeszli do tematu. Na pierwszy rzut oka szacunek dla licznych fanów rysunkowych historii na całym świecie. Do tego wszystkiego serial Herosi ma świetną oprawę audiowizualną. Myślę, że wreszcie ktoś udowodnił, że można zekranizować komiks i nie wywołać przy tym uśmiechu politowania i lekceważenia, jak to miało miejsce przy większości wcześniejszych hollywódzkich produkcjach.