Myli się ten, kto myśli, że historia Salento pełna jest jedynie rzymskich podbojów, obecności Greków, cywilizacji tajemniczych Messapiów czy wpływów kolejnych religii czy kultur. Jeżdżąc drogami i dróżkami półwyspu, prędzej czy później (niestety raczej później, o czym za chwilę) natkniemy się bowiem na zadziwiające (jako że mało kto spodziewa się ICH właśniu TAM) budowle megalityczne [z greckiego: μέγας megas – „duży” oraz λίθος lithos – „kamień”) pochodzące, jak przyjęło się je datować, z epoki brązu. Wśród nich są kojarzone raczej z innymi punktami Europy dolmeny, menhiry, a także charakterystyczne właśnie dla mojego półwyspu specchie.
Dolmen
Wyraz dolmen ma celtyckie korzenie i oznacza dosłownie „kamienną tablicę” lub „kamienny stół” (daul/t(a)ol – tablica, stół i men – kamień). Określenia tego używa się w stosunku do wielkiego, płaskiego bloku skalnego wspartego na potężnych głazach, które razem tworzą budowlę na kształt izby, grobowca.
W zdecydowanej większości przypadków dolmeny są stawiane na linii Wschód-Zachód, z wejściem skierowanym na Wschód.
Jedna z dość rozpowszechnionych opinii głosi, jakoby dolmeny pełniły funkcję grobowców wybitnych osobistości lub przywódców wojowników (a zatem mamy tu do czynienia z pradawnym przejawem kultu zmarłych). Natomiast obecność niewielkich kanalików na płaskim kamieniu każe wnioskować, iż dolmeny wykorzystywane były również jako miejsca składania ofiar. Jeśli prawdziwa jest pierwsza hipoteza, to na terytorium Salento istniały w tak odległych czasach społeczeństwa w pełni shierarchizowane lub też na półwyspie występowała swoista „arystokracja wojowników”.
Najwięcej dolmenów spotkać możemy na obszarze tak zwanej Grecia Salentina oraz w okolicach Otranto. Najbardziej znane przykłady to: dolmen Stabile w Giuggianello, dolmen Placa w Melendugno oraz dolmen Scusi w Minervino. Oto one:
Menhir
Nie tylko dolmeny spowija aura tajemnicy. Wiele znaków zapytania otacza również menhiry (z celtyckiego: men – kamień i hir – wysoki), czyli wbite pionowo w ziemię wysokie słupy kamienne, zwane przez Salentyńczyków culonne. Niektórzy łączą obecność menhirów z praktykami dotyczącymi kultu, inni wskazują na ich rolę jako słupów granicznych, jeszcze inni widzą je jako symbole męskości lub pradawne narzędzia obserwacji astronomicznych.
Zauważono, że niektóre menhiry mają bardzo precyzyjnie obrobione boki (wyglądają niczym wysokie, smukłe prostopadłościany) skierowane na cztery strony świata; niektóre z kolei wskazują kierunek południowy, przesilenie letnie oraz zimowe oraz miałyby „informować” o równonocy wiosennej i jesiennej, a co za tym idzie pozwolić na zaplanowanie siewu oraz zbiorów, a także na przygotowanie rytualnych świąt i spotkań. Jeśli prawdziwa miałaby być hipoteza o łączeniu menhirów z fazami Słońca i Księżyca, mogłoby się okazać, że społeczeństwo, które wznosiło menhiry tysiące lat temu, miało całkiem niezłe pojęcie o astronomii!
Niektórzy badacze twierdzą, że menhiry były „strażnikami grobów”, dlatego też często wznoszono je obok grobowców lub nad nimi w celu ochrony duszy zmarłego. Inni natomiast utrzymują, iż menhir jest niczym innym jak symbolem płodności, urodzaju oraz siły i z tego wzgędu często spotyka się go w pobliżu pól uprawnych.
Najbardziej znanymi menhirami na Półwyspie Salentyńskim w prowincji Lecce są:
Specchie
Wielu uczonych za dolmenami i menhirami jednym tchem wymienia również i specchie (l.poj. specchia), ogromne stosy kamieni o łagodnym szczycie, wznoszone głównie na najwyżej położonych miejscach danego terenu, służące do obserwacji najbliższej okolicy (co widać w łacińskim odpowiedniku tego słowa: specula). Są również uczeni (ale w mniejszości) przekonani, że specchie były grobowcami przywódców wojowników.
Starsi Salentyńczycy opowiadali niegdyś o wspaniałych skarbach ukrytych pod górą kamieni, dostępnych tylko dla tych śmiałków, którzy gotowi będą poddać się różnym dziwnym (żeby nie powiedzieć absurdalnym) próbom. Niestety rezultatem tych wymyślnych (i wymyślonych) historii było to, iż wiele ze specchie zostało zniszczonych. Najpierw je rozkpywano, a później – ze złości, że pod spodem nie czekał żaden skarb – kamienie rozrzucano po okolicy. Ech…
Wspomnienie o specchie żywe jest w niektórych toponimach – nazwach masserii, miasteczek, miescowości nadmorskich, na przykład: Torre Specchia Ruggeri, Specchia, Specchiula, Torre Specchiola, Specchia Gallone.
Promocja turystyczna
No właśnie… We wstępie napisałam, że raczej później niż prędzej uda nam się dotrzeć do miejsc, w których będziemy mogli podziwiać salentyńskie budowle megalityczne. Informacja turystyczna na ich temat jest – delikatnie mówiąc – skromna. Ja jeżdżę tam od tylu lat, ale dopiero stosunkowo niedawno i to zupełnie przez przypadek natknęłam się na wzmianki o nich. Wcześniej nikt się nawet nie zająknął na ich temat. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że może trudno porównywać pojedyncze menhiry czy nawet najbardziej okazały dolmen z Salento z najbardziej znaną budowlą megalityczną – kromlechem ze Stonehenge, ale patrząc na skalę rozreklamowania południowoangielskiego zespołu kamieni (czy jest na tej planecie ktoś, kto go nie kojarzy chociażby ze zdjęć?) i zerowe zainteresowanie tymi zabytkami na Półwyspie Salentyńskim, nie do końca to rozumiem. Winni są chyba sami Salentyńczycy, bo się nie chwalą (lub robią to w sposób niedostateczny) tym, co mają. Mam właśnie w ręku włoskojęzyczny przewodnik po Apulii i temu zagadnieniu poświęcono aż (na oko) jedną piątą strony.
Co więcej, kiedyś znaleźliśmy się przypadkiem w miasteczku Martano, bo się uparłam, że muszę zobaczyć tamtejszy okaz. Nie było żadnego drogowskazu, który by naprowadzał na ten megalityczny zabytek, a dwie osoby (mieszkańcy) zapytane o drogę w ogóle nie wiedziały, o czym mówi mój towarzysz (żeby nie było, że ja się nie wysłowiłam – pytanie zadane zostało zarówno po włosku, jak i w dialekcie). Oczywiście obok wyrazu menhir wyjaśniliśmy, że chodzi o taki pojedynczy słup, kolumnę, atrakcję turystyczną… I co? A no nic. Menhir z Martano podziwiam nadal na zdjęciach (nie moich). Ech…
Oczywiście może w międzyczasie sytuacja się zmieniła, może teraz przy wjazdach do miasteczek plakaty aż krzyczą, informując o dolmenach czy menhirach, a my mieliśmy po prostu pecha i spytaliśmy o drogę niewłaściwe osoby. Postaram się wrócić do zagadnienia, mimo iż moi Salentyńczycy mają wielki ubaw, opowiadając między sobą, że Kasia ciąga rodzinkę w poszukiwaniu (wybaczcie określenie) kupy kamieni. Bardzo śmieszne.
Tym mało optymistycznym akcentem kończę, pozdrawiam i czytamy się w środę za tydzień.
PS. Oczywiście jak zwykle hołd muszę złożyć Rosselli Barletcie za książkę Simu… salentini! Il Salento dalle origini al Medioevo, w której znalazłam fascynujące opisy salentyńskich budowli megalitycznych. Ciao!