Cartapesta, czyli papier mâché rodem z Lecce

0
1202
Rate this post

Poza wszelkimi cudami architektury (miejskiej i sakralnej) i sztuki (zwłaszcza barokowej) Lecce słynie na cały świat z produkcji figur i figurek z cartapesta (czyli „po naszemu” z papier mâché).

Spacerując uliczkami starego miasta (centro storico), co krok możemy natknąć się na małe zakłady rękodzielnicze zajmujące się od pokoleń wykonywaniem tego typu statuetek. Tradycja wytwarzania przedmiotów ozdobnych z cartapesta sięga XVII wieku, kiedy wraz z powstawaniem coraz to nowych obiektów sakralnych wzrastało zapotrzebowanie na ich upiększenie i wyposażenie. Jednak nie wszystkich artystów stać było na zakup kosztownych i drogich w obróbce materiałów, dlatego zaczęli szukać alternatywy, jaką była właśnie cartapesta. Cartapesta – bardziej przyjazna rzeźbiarzom niż drewno, łatwo imitująca inne „szlachetniejsze” surowce, a w dodatku o wiele od nich lżejsza, co miało niebagatelne znaczenie, gdy podczas długich procesji trzeba było figury transportować na wcale niemałe odległości.

Bottega del piccolo artigianoJeden z zakładów rękodzielniczych w Lecce.

Najstarszym wspominanym przez lokalną historię mistrzem cartapestaio był balwierz Pietro Surgente (1742-1827), znany pod pseudonimem Mesciu Pietru de li Cristi (Maestro Pietro dei Cristi – Mistrz Pietro od Chrystusów), który zajmował się głównie wyrobem krzyży i który w swoim zakładzie przy głównej alei miasta kształcił przyszłe pokolenia rzeźbiących z masy papierowej. Do jego najważniejszych i zachowanych do dziś dzieł należą: figurka przedstawiająca św. Wawrzyńca (1782), znajdująca się w kościele pod jego wezwaniem w Lizzanello (LE) oraz Św. Trójca (1784) z parafii w Collepasso (LE).

San LorenzoFigurka przedstawiająca św. Wawrzyńca autorstwa P. Surgente, Chiesa di San Lorenzo, Lizzanello; źródło: www.webalice.it

Tradycyjnie ulubionymi motywami zarówno artystów cartapestaio, jak i garncarzy z Salento byli święci, Matki Boskie, aniołki, rolnicy i rybacy oraz bożonarodzeniowe szopki (czy poszczególne postaci – Trzej Królowie, pasterze). Obecnie zawód ten przeżywa renesans i można zaobserwować coraz większe zainteresowanie tworzeniem tego rodzaju sztuki ze strony młodych, co wpływa na zmianę i rozwój poruszanej tematyki. Poza tradycyjnymi motywami teraz wykonuje się również lalki i zabawki, przedmioty użytkowe i elementy wyposażenia domu, a także maski.

figurka z cartapestaFigurka z cartapesta

Może tematyka wyrobów (zwłaszcza tych tradycyjnych) nie jest zbyt urozmaicona czy bardzo wyszukana, ale należy pamiętać, że figurki tworzy się z prostych materiałów dość trudnych w obróbce – rozdrobnionej i rozmiękczonej w wodzie masy papierowej, kleju, gipsu, krochmalu lub innych substancji wiążących, słomy i drucików. Te ostatnie wykorzystuje się w celu otrzymania szkieletu przyszłej rzeźby (zwanego „duszą”). Ręce, stopy czy głowę robi się natomiast z gliny lub terakoty. Dodatkowo można użyć również substancji wypełniających, jak chociażby kredy, czy uszlachetniających, np. barwników, które sprawiają, że rzeźby wydają się niekiedy żywymi postaciami.

Antonio MalecoreMaestro cartapestaio Antonio Malecore przy pracy, źródło: www.salentoacolory.it

Współczesny cartapestaio przy pracy, źródło: www.cartapestariso.it

Jedynie doświadczeni artyści rękodzielnicy są w stanie – dzięki niewyczerpanym pokładom cierpliwości, zdolnościom i zręczności – uzyskać z wymienionych wyżej materiałów przedmioty naprawdę zachwycające oczy, a dodatkowo należy pamiętać, że tworzą oni nie tylko mini-rzeźby. Powstaje też przecież wiele figur naturalnej wielkości.

Wystawa zakładu sprzedającego wyroby z cartapesta

Jeśli akurat nie ma dużego ruchu i wielu klientów, możemy poprosić mistrza cartapestaio o pokazanie nam zakładu i opowiedzenie czegoś więcej o swojej pracy. Będzie zachwycony, a my – jeszcze bardziej. Tak przynajmniej głoszą niektóre przewodniki po Lecce i okolicach. Prawda bywa niekiedy zgoła nieco odmienna: Mimo iż na ogół sprzedawcy i rzemieślnicy są przyjaźnie nastawieni do zwiedzających, zawsze należy zapytać, czy można zrobić zdjęcie figurkom w zakładzie. Niektórzy wychodzą z (słusznego?) założenia, że albo kupujemy wyrób i cieszymy oczy naszym nowym nabytkiem, albo podziwiamy i wychodzimy, bez uwieczniania (w nie wiadomo jakim celu) tych małych dzieł sztuki.

Jakby nie było, warto się zastanowić, czy zamiast tandetnej pamiątki made in China nie lepiej jest zainwestować kilka euro więcej i przywieźć sobie coś prawdziwie salentyńskiego, z czego półwysep słynie daleko poza własnymi granicami.

PS 1. W przygotowaniu dzisiejszego wpisu pomocna okazała się książka Rosselli Barletty pt. Artigianato nel Salento, tra presente e passato (Edizioni del Grifo).

PS 2. Już za pół tygodnia (!!!) wrzesień – czas powrotów do szkoły, pracy, codziennej rzeczywistości, rzeczywistej (a nie wakacyjnej) codzienności. Od teraz spotykać się będziemy raz na tydzień w ŚRODY. Zachęcam do polubienia i śledzenia fanpage’a mojego bloga na Facebooku: www.facebook.com/mojesalento, gdzie codziennie zamieszczam porcję newsów, ciekawostek i zdjęć z obcasa włoskiego buta. Gdyby miał się pojawić wpis „ekstra”, zawsze będę o tym informować w PS artykułu poprzedzającego. Miłego początku jesieni, a presto!