W tym szaleństwie jest metoda!

0
686
Rate this post

Po kilku latach oporu stawianego salentino i wręcz wypowiedzeniu mu otwartej wojny wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam, że nie z takimi trudnościami człowiek sobie w życiu poradził, więc żaden dialekt nie będzie mi tu podskakiwał i uprzykrzał pięknych letnich wakacji. Cóż się okazało – na spokojnie i bez nerwów już po paru dniach dało się zauważyć wiele prawidłowości w tym, co do tej pory uchodziło w moim mniemaniu za czarną magię.

Najpierw odczarowałam wymowę – tymi rewelacjami podzieliłam się z Wami w poprzednim wpisie z kategorii JĘZYK. Co więcej, w salentino istnieją (sorpresa, sorpresa!) reguły dotyczące gramatyki, nie takie znowu aż odmienne od standardowych zasad ogólnego języka włoskiego. Podobnie jak miało to miejsce ostatnio, wychodzę z (pewnie mylnego) założenia, że na tyle orientujecie się we włoskim (lub innych językach zachodnich), że obejdzie się np. bez wyjaśniania, jak i po co używa się chociażby rodzajników określonych i nieokreślonych; powiem jedynie, jak wyglądają one w dialekcie.

Rodzajnik określony i nieokreślony:

W dialekcie oczywiście nie mogło zabraknąć zmory Polaków uczących się języków, w których występują rodzajniki. I tak w salentino mamy: dla rodzaju męskiego lu (zamiast włoskich il oraz lo) i l’ (gdy wyraz następujący po rodzajniku zaczyna się od samogłoski, zupełnie jak w standardzie), a w liczbie mnogiej li (dla włoskich i oraz gli). Rodzaj żeński nie wykazuje zmian w stosunku do ogólnowłoskich reguł (l. poj. la i l. mn. le). Co ciekawe, w dialekcie rodzajnik określony stawia się także przed imionami własnymi, np. la Kasia, l’Elisa, l’Emanuele, lu Giorgiu.

lu lu luNo właśnie, po włosku byłoby IL sole, IL mare, IL vento.

Rzeczownik

Rzeczowniki rodzaju męskiego najczęściej kończą się na -u, a żeńskie na -a. Jeśli wyraz kończy się na -e, to zasadniczo dopiero rodzajnik (lub określający ten rzeczownik przymiotnik) jest nam w stanie podpowiedzieć jego rodzaj (np. lu nipute – wnuczek, lu cantante – piosenkarz, la nipute – wnuczka, la cantante – piosenkarka). W ogóle salentino wykazuje zaskakująco dużą dowolność, jeśli chodzi o rodzaj gramatyczny – np. kwiat może być albo rodzaju męskiego (lu fiuru miu), albo żeńskiego (la fiuru mia), jak nam akurat pasuje, tak powiemy, a co! Chociaż mój mąż stwierdził, że on sam osobiście nigdy nie słyszał la fiuru mia, chyba że ewentualnie ktoś chciałby „kwiatem” nazwać kobietę. Emanuele nie jest jednak przekonany do tej teorii. Niemniej nie wyklucza, że już kilka kilometrów za jego rodzinnym miasteczkiem znajdzie się ktoś, dla kogo rodzaj żeński wyrazu fiuru jest jak najbardziej naturalny!

Oczywiście (jak we włoskim standardowym) nie zawsze wystarczy zmienić rodzajnik, tudzież końcówkę, i forma żeńska gotowa, nie! Zmienia się cały wyraz, np:

maritu – mugghere (wł. marito – moglie, mąż – żona, swoją drogą mugghere to paskudnie wyglądające i brzmiące słowo);

frate – soru (wł. fratello – sorella, brat – siostra, tu też ta siostra jakaś taka kiepska);

masculu – fimmina (wł. maschio – femmina, może być chłopczyk – dziewczynka albo samiec – samica);

tata – mamma (wł. papà – mamma; brzmi znajomo 🙂 UWAGA: we włoskim ogólnym tata znaczy „niania”);

scienniru – nora (wł. genero – nuora, zięć – synowa).

Dni tygodnia w dialekcie też podążają za zasadą: hulaj dusza, piekła nie ma i mogą być albo rodzaju męskiego, albo żeńskiego:

lu/la lunitìa, lu/la martitìa, lu/la mercutìa… (wł. lunedì, martedì, mercoledì… poniedziałek, wtorek, środa…). Tylko sobota jest zdecydowanie męska (sabatu, wł. sabato), a niedziela żeńska (duminica, wł. domenica).

Rzeczowniki rodzaju męskiego zakończone na -u lub na -e mają w liczbie mnogiej końcówkę – i, np. frate – frati (brat – bracia), pisce – pisci (ryba – ryby), bricuecu – bricuechi (albicocca – albicocche, morela).

Rzeczowniki rodzaju żeńskiego zakończone na -a mają w liczbie mnogiej końcówkę -e, np. socra – socre (wł. suocera, teściowa), sciuscetta – sciuscette (chrześnica), opa – ope (rodzaj ryby).

Oczywiście istnieje też nieregularna liczba mnoga (a jakżeby inaczej!), np. omu – uemmini (por. wł. uomo – uomini, człowiek/mężczyzna – ludzie/mężczyźni) czy l’ueu – l’ove (jajko). Niektóre wyrazy nie mają w ogóle (evviva! mniej nauki) liczby mnogiej (uergiu – jęczmień, pipe­ – pieprz, site – pragnienie), inne z kolei nie posiadają formy pojedynczej (np. nozze, cchiali – wł. nozze, occhiali – pol. wesele, okulary). Nie ma się jednak co cieszyć na zapas. W dialekcie nie mogło zabraknąć rozkosznych słówek, które mają dwie liczby mnogie (wszak nadmiar jeszcze nikomu nie zaszkodził).

Przymiotnik

Podobnie jak we włoskim standardowym, również i w dialekcie przymiotnik przyjmuje różne końcówki w zależności od rodzaju i liczby. I tak na przykład mamy: beddhru, beddhra, beddhri, beddhre (wł. bello, bella, belli, belle – czyli piękny, piękna, piękni, piękne). Przymiotnik możemy pięknie wzmocnić, dodając doń mutu lub tantu (czyli bardzo), natomiast stopniujemy go za pomocą cchiù lub menu (czyli włoskie più – bardziej i meno – mniej), by w stopniu najwyższym otrzymać lu cchiù, la cchiù, li cchiù oraz le cchiù (naj, najbardziej).

Do przymiotnika (tak jak i do rzeczownika) możemy dodawać różne sufiksy, by tym samym zmienić wydźwięk i zabarwienie znaczeniowe danego wyrazu (zdrobnienia, zgrubienia itp.), np. sapurone, uccacia, taulinu czy favetta.

O, mamo! Jaki jestem śliczny!

Zaimki osobowe

Iou (lub ieu) (ja), tie (ty), iddhru (on), iddhra (ona), nui (my), ui (wy), iddhri (oni) i iddhre (one).

ieuChe io mi volevo così…

Zaimki wskazujące

Są, a jakże!. I to w dodatku bardzo ładne :), zwłaszcza że Salentyńczycy uwielbiają im urywać początki, więc mamy: ‘stu (wł. questo, ten), ‘sta (wł. questa, ta), ‘ddhru (wł. quello, tamten), ‘ddhra (wł. quella, tamta) itd.

Zaimki dzierżawcze

W dialekcie wstawiamy je po rzeczowniku, rzadko przed nim. Oto i one (uwaga, mnóstwo zależy od regionu, w niektórych nie ma w ogóle liczby mnogiej dla rodzaju żeńskiego): miu, mia, mei (mój itp.); tou, toa, toi (twój itp.); sou, soa, soi (jego, jej); nuesciu, noscia, nuesci, nosce (nasz itp.); uesciu, oscia, uesci, osce (wasz); loru (ich). Czasami (teraz będzie moje ulubione) niektóre zaimki dzierżawcze (najprawdopodobniej pod wpływem języka francuskiego) nie tyle stawia się za rzeczownikiem, ale skraca się je i pisze się je łącznie z wyrazem, po którym następują; chodzi tu o: ma, ta i sa. I tak na przykład mamy: sirma = mój ojciec, sirsa = jej/jego ojciec, mama = moja mama, nànnama = moja babcia, fràtita = twój brat, canàtuta = twój szwagier (cudne!). Wyjątkiem są tu: sirda (twój ojciec) oraz sorda (twoja siostra), gdzie „t” jest udźwięcznione i występuje jako „d”.

Pamiętacie jeszcze mundialowy wybryk Suareza? 😉 Źródło: AmoLecce

Liczebniki

Liczenie po salentyńsku brzmi lepiej niż niejeden żart, naprawdę bardzo śmiesznie. Oto podstawowe liczebniki główne: uno, doi, trete, quattru, cinque, sei, sette, uettu, nove, tece oraz porządkowe: primu, secundu, terzu… A ułamki brzmią na przykład tak: mienzu (połowa), ‘nu quartu (ćwierć), do’ tierzi (dwie trzecie).

Podaję te wszystkie językowe ciekawostki właśnie w takim charakterze – ciekawostek, bynajmniej nie materiałów do nauki. Wydaje mi się, że bez (bardzo) dobrej znajomości języka (jakiegokolwiek) trudno jest wejść w jakikolwiek jego dialekt, bo można sobie tylko napytać biedy (przenosząc chociażby słownictwo, wymowę czy zasady gramatyczne dialektu na standard – zawsze lepiej „kontaminować” odmianę regionalną formami standardowymi niż odwrotnie). Nie wyobrażam sobie też siedzenia nad książką i uczenia się teoretycznych podstaw dialektu – to odmiana języka, która ŻYJE, i jedynie przebywając wśród osób posługujących się nią, będziemy sobie w stanie cokolwiek przyswoić. A na gramatykę i reguły zawsze przyjdzie czas. Moim zdaniem najlepiej po nie sięgnąć, jak ma się już choć trochę opanowaną praktykę, wtedy wszystko naprawdę zaczyna mieć sens i przestaje być czarną magią 🙂

PS 1. Czasownikowi i przysłówkom poświęcę osobny wpis, bo treści jest bardzo dużo!

PS 2. Oczywiście wielkie GRAZIE jest kierowane w stronę wspaniałej książki Italo Passante „Idioma della mia gente”, bez której (i bez mojego prywatnego Salentyńczyka Emanuele) nie byłoby tylu przykładów i całej teorii. Ciau!