Traumatycznego przeżycia, jakiego doznaliśmy pod koniec minionego roku zapewne nie zapomnimy już nigdy. Mieszkaliśmy wówczas w Zawoi, u podnóża Babiej Góry, w miejscu niebywale malowniczym i utopijnym. Niestety, rozkosz z obcowania w tym hedonistycznym z pozoru miejscu nie trwała długo. Zaledwie trzy miesiące po wprowadzeniu się do naszego nowego lokum w Zawoi zostaliśmy boleśnie doświadczeni przez los. Pomimo, iż nasz domek posiadał odpowiednio uziemiony piorunochron, to jednak dach pokryty strzechą zapalił się w mgnieniu oka, gdy uderzył w niego piorun. Będąc zerwanymi w środku nocy po wyczuciu zapachu unoszącego się w powietrzu dymu, natychmiast zerwaliśmy się na równe nogi. Ocaliliśmy tylko podstawowe i niezbędne artykuły oraz dokumenty i wybiegliśmy poza obręb domku. Z naszego lokum pozostały już tylko zgliszcza spopielonych ścian i dachu. Taxi bagażowe, z usług którego skorzystaliśmy, pozwoliło nam przewieźć nasz ocalały dobytek do naszych rodziców na czas poszukiwania nowego miejsca zamieszkania. Oby udało nam się szybko coś znaleźć.
