Pocałunek pająka

0
652
Rate this post

Dlaczego kocham Salento? Poza oczywistymi oczywistościami (krystalicznie czyste morze, piękne krajobrazy, pyszna kuchnia i przemili ludzie) darzę głębokim uwielbieniem tutejsze księgarnie. Z jakiego powodu? Cóż, księgarnie to w ogóle mój ulubiony rodzaj „sklepu”, a księgarnie w Lecce szczególnie, gdyż są one jedynym miejscem na świecie (mam na myśli świat realny, nie ten wirtualny), gdzie już na progu można potknąć się o niezwykle bogatą ofertę salentyńską.

Chodzi mi tu o wspaniały wybór bardziej lub mniej szczegółowych przewodników po okolicy, opasłych tomów z przepisami kuchni regionu (na sam widok okładek człowiek dostaje ślinotoku), ślicznie ilustrowanych albumów poświęconych sztuce i architekturze ziemi baroku, a także książek traktujących o zwyczajach i obyczajach Salento. Naturalnie nie brakuje tu też i literatury – powieści albo salentyńskich autorów, albo takich pozycji, których akcja rozgrywa się na obcasie włoskiego buta. Podczas jednej z ostatnich obowiązkowych wizyt w księgarni podczas spaceru po Lecce znalazłam (i od razu kupiłam) bardzo ciekawą – jak miało się okazać – książkę o intrygującym tytule Il bacio della tarantola [Pocałunek tarantuli] autorstwa Giovanny Bandini.

Il bacio della tarantola

Treść

Bohaterem (i jednocześnie narratorem) powieści jest Carlo, mediolański dziennikarz i fotograf, który znajduje się na życiowym zakręcie; czuje się wypalony zawodowo, nie widzi sensu w kontynuowaniu swojego związku z Darią. Wcześniej pisywał dla swojej gazety reportaże z miejsc ogarniętych konfliktami, ale niestety jego ostatnia wyprawa w charakterze korespondenta skończyła się osobistym dramatem. Po tych wydarzeniach zbliżył się właśnie do Darii – psychoterapeutki, z którą to przyjaźń z czasem przerodziła się w coś więcej. Niemniej jednak obecnie para przeżywa kryzys, w związku z czym Carlo bez większych wahań (aczkolwiek też bez większego przekonania) przyjmuje propozycję swojego szefa – chodzi o wyjazd na Południe, gdzie ma się zająć aż dwiema sprawami: przeprowadzić dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięcia pewnego drobnego handlarza oraz, przy okazji, napisać obszerny reportaż podróżniczy na temat Salento na potrzeby tygodniowego dodatku turystycznego do gazety.

Na miejscu, w które dociera w pierwszych dniach czerwca, czyli jeszcze przed sezonem, wynajmuje w okolicach Leuki niewielki domek, położony w bezpośrednim sąsiedztwie morza. Początkowo pisanie w ogóle mu nie idzie, ogarnia go błogie rozleniwienie spowodowane po części ostatnimi życiowymi zawirowaniami, po części magią miejsca. Niechętnie zbiera informacje o zaginionym, który – jak się okazuje – najprawdopodobniej zniknął z własnej, nieprzymuszonej woli, gdyż źle zainwestował pieniądze i zaczął czuć na karku oddech wierzycieli. Śledztwo zostało zduszone w zarodku, nie ma więc właściwie o czym donosić redakcji w Mediolanie.

Carlo korzysta zatem ze swego pobytu w Salento, jeździ po okolicy, zbierając materiały do relacji podróżniczej, zawiera nowe znajomości wśród miejscowych rybaków. Jednym z jego salentyńskich przyjaciół zostaje Antonio, człowiek, który po latach pobytu zarobkowego w Niemczech postanowił wrócić do ziemi ojczystej, którą teraz przedstawia dziennikarzowi z Północy z pokładu swojej łódki.

Podczas spaceru po jednym z sennych miasteczek Południa Carlo wstępuje do miejscowego sklepiku Sale e Tabacchi. Ta wizyta zmieni jego życie, a przynajmniej najbliższe kilka tygodni. Stanie się to za sprawą właścicielki, tabaccaia, Teresy – kobiety o kruczoczarnych włosach, obfitych kształtach, postaci silnej, charyzmatycznej, otoczonej jakąś dziwną aurą tajemnicy, niecieszącej się wśród sąsiadów sympatią. Oczywiście dziennikarz zupełnie straci dla niej głowę, do tego stopnia, że gotów będzie zrezygnować z dotychczasowego życia, związku z Darią (który po kilku godzinach znajomości z Teresą uzna nie tyle za zakończony, co w ogóle za niebyły), z tego, kim był do tej pory. To właśnie ze sklepikarką odkryje zwierzęcą część swojej natury, będzie doznawał brutalnego wręcz pożądania… Przynajmniej do chwili, gdy nieświadoma niczego Daria nie postanowi sprawić mu (nie)miłej niespodzianki i nie pojawi się bez uprzedzenia na Południu. Jakby tego było mało, dziennikarskie śledztwo, które Carlo zdążył już spisać na straty, nabierze tempa i zacznie zataczać coraz szersze kręgi, które dosięgną i Teresy, i Antonia, i samego Carla. Co do treści, nic więcej nie napiszę, żeby nie psuć przyjemności czytania 😉 Ta przyjemność póki co jest zarezerwowana jedynie dla osób czytających po włosku, bowiem książka nie została przetłumaczona na język polski.

Salento

Niekwestionowanym bohaterem powieści poza Carem, Antoniem, Darią i Teresą jest Półwysep Salentyński, który po raz pierwszy widzimy z okien pociągu, którym dziennikarz jedzie na Południe. Muretti a secco (murki układane na sucho bez zaprawy), figowce, drzewa oliwne, opuncje figowe, ziemia w kolorze krwistoczerwonym i morze – zmieniające kolor z turkusowego na niebieski i zielony, obmywające majestatyczne skały i białe klify. Jednak Salento w książce nie tylko zniewala wyglądem, ale także upaja zapachem i smakiem – wino, oliwa, czosnek, bakłażany, papryka i inne warzywa i owoce wyhodowane w przydomowym orto, wybitne makarony, aromatyczna kawa i rozpływające się w ustach pasticciotti. Giovanna Bandini, autorka, potrafi za pomocą słowa oddziaływać na wszystkie zmysły, również na słuch. Il bacio della tarantola pełne jest rytmu pizzica, dźwięków bębenków, harmonijek i tradycyjnego śpiewu zarówno w salentino, jak i griko (pozostałość języka używanego na terytorium historycznej Magna Grecia). Razem z bohaterami uczestniczymy w salentyńskiej codzienności, na przykład udajemy się na lokalną sagrę, bierzemy udział w połowie ricci di mare i ich konsumpcji bezpośrednio po wyjęciu z wody i otwarciu, nurkujemy w grotach Santa Maria di Leuca (Grotta Due Bocche i Grotta del Soffio).

Ricci di mareJeden ze sposobów degustacji ricci di mare

Książka wyjaśnia, dlaczego tereny, na których przebywa Carlo, zwą się Finis Terrae. Otóż tam, gdzie zaczynały się nieznane Rzymianom ziemie, pojawiał się zapis hic sunt leones; a tam, gdzie nieznane morza – finisterrae. Poza łacińsko brzmiącymi terminami powieść wprowadza i wyraz brzmiący bardzo złowróżbnie; w kontekście podejrzanych typów pada hasło Corona, chodzi tu o członków Sacra Corona Unita, z którymi lepiej nie mieć do czynienia (tak, tak, nie tylko Sycylia, Kampania i Kalabria mają swoje „mafie”, małe Salento też, choć już niezbyt aktywną).

Pizzica

Rytmom pizzica muszę poświęcić więcej miejsca, podobnie jak czyni to autorka. Opisuje ona bowiem jedno z ważniejszych świąt na południu półwyspu – Santu Paulu. Otóż, jak pisze (i ma rację!), Salento to miejsce szczególne, gdzie dzieją się różne niewytłumaczalne rzeczy. Występuje tu pewien rodzaj pająka, w dialekcie taranta (wł. tarantola). Żyje on na polach, pod kamieniami. Niekiedy zdarza się, że podczas zbiorów tytoniu dochodzi do ukąszenia jednej z pracujących przy roślinach kobiet. Ukąszona (tarantata) dostaje gorączki, ale nie takiej jak przy przeziębieniu, która unieruchamia w łóżku. Nie, ten rodzaj gorączki sprawia, że cierpiąca na nią osoba robi się niespokojna, zaczyna biegać w kółko, wirować, tańczyć aż do upadłego. I jedynie Santu Paulu może wygnać jad z ciała nieszczęsnej. Dopóki jednak święty nie ześle na umęczoną kobietę swej łaski, jedynym ukojeniem okazuje się muzyka. Muzyka szalona, obłędna, w rytm której wiją się tarantate. W pewnym momencie Carlo stwierdza, że taniec ukąszonych jest najbardziej skandalicznym przedstawieniem, w jakim uczestniczył.

taniecFinał szalonego tańca; źródło: www.portfoliopoetico.com

Recenzje

Powieść Giovanny Bandini zyskała we Włoszech bardzo przychylne recenzje. Wskazywano na jej dwuznaczność, erotyzm i ogromną rolę, jaką odgrywa w narracji krajobraz salentyński. Jest ona elegią na cześć niemożliwej miłości, hymnem cielesności, pożądania, ale również przyjaźni, takiej prawdziwej, pierwotnej. Warto wspomnieć o języku, bezpośrednim, prostym (ale nie prostackim), który sprawia, że powieść czyta się szybko i namiętnie. Mnie urzekło to, że autorka nie narzuca nam salentyńskości, ona tam po prostu jest, zawsze dostępna, towarzysząca bohaterom 24 godziny na dobę. Dla urealnienia przedstawianych scen część dialogów pojawia się w dialekcie. Gdybym się akurat nie znajdowała w Salento, na pewno od razu naszłaby mnie ochota, żeby kolejny wyjazd wakacyjny zaplanować właśnie tutaj. Świetna promocja miejsca, naprawdę!

Autorka

Giovanna Bandini urodziła się w Rzymie w 1968. Ojciec i jego rytuał codziennego czytania zaraził ją pasją do lektury i słowa pisanego.

Giovanna BandiniGiovanna Bandini; źródło: La Repubblica

W 1997 Bandini została jedną z laureatek pierwszego konkursu poezji dedykowanego Amelii Rosselli. Zadebiutowała w roku 2000 powieścią Nudo di ragazza, po której wydała Giorni dispari (2002), Lettere dall’Egeo (2003) oraz Il bacio della tarantola (2006) i Lezioni d’amore (2008). Bandini jest nie tylko pisarką – wykłada język włoski i łacinę, jest także członkiem włoskiej misji archeologicznej Tempio Flavio w Leptis Magna.

Autor: Giovanna Bandini

Tytuł: Il bacio della tarantola

Wydawnictwo: Newton Compton (moje wydanie: Roma, 2011)

Liczba stron: 235

Cena: 6,90 €

Jeśli będziecie we Włoszech, a interesuje Was Salento (czy – szerzej – nieznane Polakom zakątki Włoch), lubicie czytać po włosku i możecie z budżetu poświęcić 7 euro, sięgnijcie po tę książkę. Naprawdę warto! 🙂