Messapiowie – jeden z najbardziej tajemniczych ludów starożytnej Italii

0
1881
Rate this post

Messapiowie to stosunkowo niewielki lud pochodzenia indoeuropejskiego, który na południowych krańcach Italii pojawił się w drugim tysiącleciu p.n.e. i do trzeciego wieku (nadal p.n.e.) tworzył tam własną niepowtarzalną cywilizację. Ślady ich oryginalnej kultury do dziś widać w niektórych aspektach życiach na półwyspie, a sami mieszkańcy Salento mówią o sobie: Simu salentini radicati alli Messapi cu li Greci e Bizantini (dosł. „Jesteśmy Salentyńczykami, zakorzenionymi w Messapiach, wraz z Grekami i Bizantyjczykami.”). Kim zatem byli Messapiowie, skąd się wzięli i co po sobie pozostawili?

Niestety nadal niewiele wiemy o pochodzeniu Messapiów, mimo iż wiele (głównie badania natury lingwistycznej) wskazuje na ich iliryjskie korzenie. Stanowili część większego ludu – Japygów, którzy na terytorium dzisiejszej Apulii przybyli właśnie z Ilirii (mniej więcej dzisiejsza Albania) i – by móc lepiej i skuteczniej zająć nowe tereny – podzielili się na trzy grupy: północną Dauniów (obecna prowincja Foggia), środkową Peuketów (prowincja Bari) i południową Messapiów (prowincje Brindisi, Lecce i Tarent, czyli Salento), których nazwa oznacza tych, „którzy żyją w środku”, ale również lud „pomiędzy dwoma morzami”. Z biegiem czasu udało im się zamienić leżącą odłogiem ziemię w żyzne pola uprawne i zielone pastwiska. Najprawdopodobniej wchłonęli występujących wcześniej na terytorium Salento autochtonów i sami stali się tzw. ludem tubylczym (popolazione indigena).

Messapiowie nie byli bynajmniej nieokrzesanymi ignorantami, niemającymi własnej kultury, ani nieznającymi żadnej techniki. Wręcz przeciwnie – istnieją materialne dowody świadczące o ich artystycznej wrażliwości, zdolnościach komunikacyjnych, organizacji społecznej oraz niezłym zmyśle walki i obronności.

Przypisuje się im założenie co najmniej trzydziestu ośrodków, wśród których warto wymienić chociażby dzisiejsze Alezio, Castro, Cavallino, Muro Leccese, Leuca, Otranto, Porto Cesareo, Roca Vecchia i inne.

Chcąc lepiej poznać tożsamość kulturową Messapiów, należy dokładniej przyjrzeć się zachowanym inskrypcjom i ceramice oraz przeanalizować ich system obronny.

Messapiowie znali pismo, które ryli na kamieniu. Do tej pory stanowi ono prawdziwą łamigłówkę dla językoznawców, aczkolwiek niektóre „zapiski” udało się rozszyfrować – głównie formy onomastyczne, teonimy oraz formuły używane przy składaniu rytualnych ofiar. Język zapisywano za pomocą alfabetu greckiego, jednak jego struktura różniła się od tej używanej na obszarze Grecji właściwej do tego stopnia, że Grecy określali Messapiów mianem „barbarzyńców” (gdyż posługiwali się innym, niezrozumiałym językiem).

Poprzez ceramikę Messapiowie wyrażali swe nadzwyczajne zdolności manualne i artystyczne. Jednym z najbardziej charakterystycznych i oryginalnych messapijskich wyrobów jest bez wątpienia trozzella – naczynie z wydatnym brzuścem i dwoma umieszczonymi po bokach długimi ramionami, które z głównym „korpusem” łączą się za pomocą niewielkich krążków (w dialekcie trozze, stąd nazwa).

TrozzellaTrozzella; źródło: it.wikipedia.org

Jedne ze wspanialszych trozzelli znaleziono jako główny element inwentarza pochówkowego składanego w grobach kobiet (obok naczyń składały się nań również: klejnoty, olejki zapachowe oraz perfumy). W sarkofagach mężczyzn można znaleźć – poza przedmiotami symbolizującymi wojnę i męstwo (jak chociażby rodzaje broni) – inne typowe dla tego ludu wyroby ceramiczne: crateri, długie naczynia używane do nalewania wina, zdobione scenami mitologicznymi i dionizyjskimi. Poza tymi motywami na messapijskiej ceramice najczęściej spotkać można formy geometryczne (koła, kwadraty, romby itp.), a także – nieco później – postaci zwierząt: łabędzi, orłów czy gołębi. Niektóre z naczyń, pochodzące z różnych wykopalisk na terytorium Salento, można obecnie podziwiać w Museo Archeologio Provinciale „Sigismondo Castromediano” w Lecce.

Messapiowie byli ludem bardzo dobrze zorganizowanym społecznie, co pozwoliło im skutecznie przeciwstawić się atakom ze strony sąsiadujących z nimi plemion, zwłaszcza Greków z Tarentu, stolicy Magna Grecia (Wielkiej Grecji). Ci ostatni nie raz próbowali dokonać ekspansji terytorialnej, zająć ziemie południowego Salento, by tym samym stworzyć sobie dogodniejsze połączenie z ojczyzną zza morza.

Castro mury messapijskieMessapijskie mury w Castro; źródło: it.wikipedia.org

Konieczność strzeżenia granic i własnej niezależności kazała Messapiom wznosić dookoła osad wysokie mury cyklopowe – mury obronne, praktycznie nie do zdobycia. Mury te budowano z wielkich nieobrobionych kamiennych bloków, ściśle do siebie przylegających, uszczelnianych gruzem – jest to tak zwana technika muru układanego na sucho bez zaprawy (muratura a secco). Pomimo upływu czasu metoda ta pozostała niezmienna i do tej pory stosuje się ją na salentyńskiej wsi.

Muretto a seccoMuretti a secco do tej pory można zobaczyć w Salento; źródło: it.wikipedia.org

Jeśli messapijska wioska była wyjątkowo rozległa, mury obronne były wyposażane w strażnice (torri d’avvistamento), a na zewnątrz wykopywano głęboką fosę. Najlepszymi przykładami takich właśnie budowli obronnych są te odkryte w Muro Leccese, Cavallino, Rudiae i Ugento.

Jeśli chodzi o „plany zagospodarowania” messapijskich osad, to można tu wskazać na brak rozróżnienia sfery życia codziennego od sfery przeznaczonej na kult zmarłych, których chowano zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz murów miejskich.
Warto wspomnieć, że podczas wykopalisk znaleziono cysterny służące do magazynowania deszczówki, studnie publiczne, zaopatrzone w kanaliki drenażowe odprowadzające wodę oraz żarna do tłoczenia oliwy. Dwa pierwsze znaleziska świadczą o ogromnym znaczeniu przypisywanemu wodzie – nieodzownej zarówno w gospodarstwie domowym, jak i szerzej w działalności produkcyjnej na terenach niesłychanie tej wody spragnionych. Żarna natomiast potwierdzają, jak długa jest salentyńska historia uprawy oliwek i wyrabianej z nich oliwy.
A proposito oliwek – istnieje legenda, według której to właśnie w Messapii wyhodowano pierwsze drzewo oliwne, dające maleńkie owoce (wielkości paznokcia). Jednak dzięki zastosowaniu bardzo prostej metody udało się z nich uzyskać oliwę.

Ponadto zachowały się pozostałości po budowanych na planie koła lub owalu messapijskich chatach. Ich podstawę stanowiły nieociosane kamienie, ściany wykonane były z gliny i drewna, a dach pokrywały słoma i glina. Zresztą jakby dobrze się nad tym zastanowić, to tradycyjne rustykalne chaty salentyńskie przypominają nieco te archaiczne domostwa Messapiów.

Naturalnie nie żyli oni w całkowitej izolacji; prowadzili wymianę handlową z innymi plemionami, byli niezłymi żeglarzami. Oczywiście ulegali obcym wpływom, jednak udało im się zachować polityczną i kulturową odrębność. Na własne potrzeby adaptowali niektóre aspekty stylu życia swych greckich sąsiadów, a później również rzymskich najeźdźców, którym ostatecznie ulegli po drugiej połowie III wieku p.n.e.

PS 1. Nieodzowna przy pisaniu o Messapiach okazała się książka Rosselli Barletty: Simu… salentini! Il Salento dalle origini al Medioevo. Stamtąd zaczerpnęłam tytułowe stwierdzenie.

PS 2. Wczoraj, zupełnie na luzie, podczas spotkania w większym gronie rzuciłam pytanie: „Co Wam przychodzi do głowy na hasło Messapiowie?”. Otóż bardzo niewiele (żeby nie powiedzieć: prawie nic). Zatem to nie jest tak, że Salentyńczycy jak z rękawa sypią przykładami messapijskich budowli, prześcigają się w rzucaniu datami i faktami – NIE. Oczywiście grupa, której zadałam powyższe pytanie, w żaden sposób NIE może być uznana za reprezentatywną. Dwie odpowiedzi, które padły natychmiast, to nazwa jednej z salentyńskich miejscowości, mająca w sobie przymiotnik messapica (Ceglie Messapica), a druga to nazwa zespołu Sud Sound System (bowiem cytat Simu salentini… pojawia się w jednej z ich piosenek). I to tyle. Od razu natomiast wszyscy zgodnie stwierdzili, że ważniejsi byli Rzymianie i że jak to o nich będę pisać, służą informacjami. No zobaczymy, czy mi wtedy nie wyskoczą właśnie z Messapiami albo Grekami … Ech…. No niemniej jednak pisząc o historii półwyspu, nie sposób jest nie wspomnieć o ludzie spomiędzy dwóch mórz. Do czwartku 🙂